wtorek, 11 marca 2014

Wszyscy jesteśmy tacy jak ono...



Wiatr zawiał mocniej. Lekkie piórko opuściło swoich braci i siostry. W ułamku sekundy poczuło się bardzo samotne. Próbowało gonić swoją rodzinę, swoich przyjaciół, lecz brakowało mu sił. Drobniutkie istnienie od zawsze otoczone szerokim gronem znajomych, nagle zostało oddzielone.
   Jednak los nie pozwolił mu trwać w martwym punkcie rozpaczy. Znów zawiał wiatr i bezlitośnie wrzucił maleńkie piórko, przez otwarte okno, do świata zupełnie nieznanego. Czuło się tak, jak czułoby się dziecko, wrzucone z rozpędem w ogromny świat dorosłych. Znalazło się w wielkiej sali. Pełno w niej było nieznanych istot. Istot widzianych wcześniej tylko z daleka. Maleńkie piórko nie chciało spotkać się z nimi, a jednak zostało zaprowadzone do ich świata. Wirowało zrozpaczone po sali, szukając miejsca, w którym mogłoby poczuć się bezpiecznie. Dookoła panował gwar. Przerażająca przestrzeń, wypełniona chaosem, te straszne istoty... Co najmniej dwa tuziny mniejszych i na ich czele jedna duża. Piórko poczuło się słabe. Najmniejsze z nich wszystkich, samo, jedyne. I nikogo podobnego do niego. Opadło zmęczone na blat, przed jedną z małych istot. Liczyło, że będzie mogło odpocząć. Niestety zostało zrzucone z ławki. Ostatkiem sił wzbiło się w górę i wylądowało na wysokiej półce. Czuło się tutaj tak obco. Tęskniło za rodziną, przyjaciółmi... Wszyscy w sali zajmowali się swoimi sprawami i nie zważali na maleńkie istnienie. Nie miało nikogo z kim mogłoby porozmawiać, zamienić chociaż słowo, poczuć się akceptowane. Przeleżało kilka dni na półce, schowane za książkami, pełne bezsilności. I w najmniej oczekiwanym momencie przepełniła je pewnego rodzaju siła. Zdecydowało, że dość wycierpiało. Postanowiło nie chować się przed światem. Czuło, że musi odnaleźć swoje miejsce na ziemi i żadne nieznane stworzenie nie pokrzyżuje tego zamiaru. Dało ponieść się delikatnemu podmuchowi powietrza, który poniósł je w dół i zwiększając swoją siłę,  cisnął nim o podłogę. Znów chwila zwątpienia, to nie tak miało wyglądać... I wtedy podeszła nieznana istota. Na jej widok piórko odczuło ogromny lęk. Postać wmiotła piórko na szufelkę, pełną kurzu i niedbale wyrzuciła przez okno. Dało się nieść chłodnemu wiatrowi. Nie wiedziało, dokąd zostanie zaniesione. Nie walczyło z żywiołem. Nagle jakaś siła wyrwała je z sideł wiatru. Siła ta okazała się ptakiem. Zaniósł on piórko do gniazda. Tam, pierwszy raz od wielu dni, poczuło się bezpieczne. Wokoło było pełno istnień wyglądających tak, jak ono. To było miejsce, w którym piórko poczuło, że jest potrzebne. To było jego miejsce na ziemi. Miejsce, którego odszukanie kosztowało wiele cierpienia...
   Piórko? A może opisywałam człowieka, który targany prądami życia, nie wie, gdzie się podziać, jak zachować i rozpaczliwie poszukuje swojego miejsca?